poniedziałek, 10 grudnia 2012

Epilog Księgi I.

Po tym co przeszła dzisiejszej nocy, leżała bez życia pod białą szpitalną kołdrą. W jej pokoju było słychać tylko dźwięki urządzeń szpitalnych, które miały trzymać ją przy życiu przez jakiś czas. Nikt nie złapie jej za rękę gdy coś ją mocno zaboli, gdy nie będzie miała siły walczyć. Bo przecież ona została tutaj sama, oprócz idola który własnie siedział przy niej w jej marzeniach, lecz dlaczego nie było go w tej chwili ciałem kiedy samotna łza spłynęła po jej policzku? Mógł ją ocalić, gdyby tylko ktokolwiek pozwolił mu przeczytać zabierane przez managerów listy. Wiedziałby, że ona go potrzebuje. Dlaczego mu je zabrali? Gdyby nie oni, zwroty kolejnych nasyconych miłością listów ona mogłaby umierać przy nim. Wspierał by ją, patrzył w jej nieobecna niebieskie oczy a serce delikatnie kułoby za każdym razem kiedy urządzenie zamilkłoby. Bałby się, bo tak naprawdę łączyła ich niesamowita więź, którą trudno jest wytłumaczyć. Umiera, jej słabe serce milknie z każdą sekundą. Dlaczego jest sama? Dlaczego życie aż tak bardzo ją znienawidziło? Zaraz, chwileczkę mała dziewczynka z lalką w reku wdrapuje się na obskurne krzesełko przy łóżku blondynki. Kim ona jest? Samotna łza spływa po jej zaróżowionych policzkach, szepce jej imie Alexis...i kładzie swoją ukochaną lalkę przy policzku dziewczyny.
-Spotkałam go.- mówi jakby dziewczyna była pełna sił i właśnie bawiły się w najlepsze.-On jest cudowny, zabrał mnie na swój koncert, byłam jego OLLG, dasz wiarę? Powiedział, że mnie tutaj odwiedzi niebawem, bo jestem jego żoną. Dał mi pierścionek widzisz?- dziewczynka wyciągnęła malutką rączek by pokazać swojej przyjaciółce prezent otrzymany kilka dni wcześniej.-On jest wspaniały, uwierz mi taki... hym... piękny.- Avalanna uśmiechnęła się smutno i pogłaskała blondynkę po zimnym policzku.- On Cię kocha
Została przy niej do wieczora, siedziała i nuciła piosenki które obie jeszcze nie tak dawno wesoło śpiewały. Choć była jeszcze malutka, niektórzy rzekli by, że również głupiutka żegnając się powiedziała:
-Kocham cię Alex, juz niedługo spotkamy się tam na górze.
Odeszła.

*
I mamy Epilog. Mam nadzieję, że wam się spodobał bo ja nie jestem pewna czy jest wystarczająco dobry. Jak widzicie dotarliśmy już do Epilogu I Księgi, hym nie miałam pojęcia, że będę pisała tego bloga, ten pomysł wpadł mi pod koniec wakacji kiedy jechałam nad jezioro. Dziwne prawda? Myślałam, że napisze ze dwa listy i skończę a tu proszę, niedługo rozpocznę II Księgę. Ano, własnie co do Drugiej Części to jej prolog pojawi się 01.01.13 r. : ) ruszymy z tym koksem od nowego roku! Mam nadzieję, że do tego czasu mnie nie zostawicie. A jeśli chcielibyście szybciej, to wystarczy, że zobaczę tutaj 14 komentarzy, tak jak wcześniej.
Pozdrawiam Was gorąco. : ) 
Monika. 

środa, 5 grudnia 2012

List siódmy/ Rozdział Trzeci.

21,11,12 New York. 

Kochany Justinie,
Ostatnio dostałam dostęp do internetu. Weszłam na swojego Twittera i zauważyłam wpis pewnej dziewczyny. Pisała, że nikt nie widzi jej starań w zawieraniu nowych przyjaźni, zawsze chciała mieć kogoś kto by ją rozumiał, wspierał, pomagał jej- po prostu był twitterowym przyjacielem. Zawsze kiedy pisała coś z etykietą ''#TweetMe'' w interakcjach zastawała cisze. Nawet jeśli chciała, poprosić o pomoc w zdobyciu followersów czy wejść na swoim opowiadaniu nikt nie wyciągnął ręki. A przecież byli jej rodziną. Miała prawo do ich przyjaźni jak każdy inny. Oni powinni kochać ją tak samo mocno, jaki inne członkinie rodziny. Dlaczego aż tak bardzo jej nie lubili? Dlaczego choć raz, nikt nie starał się o jej przyjaźń. Nawet jeśli napisał, to raz z zapytaniem ''Follow Back?''. Pewnego dnia urodziny miała dziewczyna, która można rzec była popularna. Masa urodzinowych życzeń popłynęła do niej, nazajutrz urodziny miała i ta dziewczyna, szara myszka porzucona w ciemnym koncie- nikt nie napisał jej ''Happy B-day <3''. Czy była aż tak mało znacząca? Niepotrzebna? Zrobiło mi się jej momentalnie, żal kiedy zobaczyłam jej tweet ''@justinbieber the last time on Twitter, I love you, remember that''. Dlaczego została odrzucona? Była taka sama jak inne Belieberki, ale jednak nie chciały jej w swoim towarzystwie. Tak jak ludzie w jej realnym środowisku. Tydzień później dowiedziałam się o jej śmierci. Skacząc z dachu budynku w którym mieszkała, za pewnie myślała ''Justin, pewnego dnia spotkamy się tam na górze. Kocham Cię''. W kieszeni skórzanej kurtki miała kartkę, był to list pożegnalny zawarty w krótkim zdaniu: ''Choć wy nigdy nie chcieliście przyjąć mnie do waszego środowiska, to i tak Was kocham- bo jesteście moją rodziną na zawsze''. Czy naprawdę nikt nie mógł choć raz napisać jej głupiego ''Cześć." zapytać się co u niej, każda z Nas mogła temu zapobiec. Może i krótki ten list, ale nie mogę uwierzyć w to, że naprawdę była im aż tak obojętna. 

Nie rozumiejąca źródła zła na tym świecie, Alexis.
Pray .

Rozdział 3.

Pożegnałam się z Marie i wybiegłam w sportowych ciuchach na zewnątrz. Chłodne powietrze muskało moją twarz. pod wiatr z zieloną torba na ramieniu szłam na sale pobliskiego studia tańca. Wsłuchiwałam się w szum dużego miasta, który tak bardzo kochałam. Klaksony, Syreny Karetek, Szum wiatru to wszystko było moim życiem. Szłam szybko, byłam już przyzwyczajona do zdrowego marszu, a dzięki wygodnym trampkom zasuwałam niczym stróż pędziwiatr. Jak ten świat. Jednego dnia, jesteś zwyczajną nastolatką. Rodzica meją prace, młodsza siostra denerwuje cię jak diabli a idol wypełnia całe Twoje serce, a gdy po raz drugi wstaje słońce jesteś już sierotą, zostałaś zamknięta w czterech ścianach, a tak niedawno chciałaś pomagać, cudem uniknęłaś śmierci, która i tak będzie ci pisana. Jesteś rozdarta, może to początek czegoś nowego. może to było Ci pisane, to było nieuniknione. I choć ból rozdziera ci serce, musisz przywyknąć bo czasu nie cofniesz. Z takimi oto myślami doszłam do sali, tak jak myślałam była pusta. Otworzyłam torbe i wyjęłam z niej buty, i gumkę do włosów. Związawszy włosy włączyłam płytę Justina Biebera i zaczęłam tańczyć do Thought Of You. Choć miałam długą przerwę w tańczeniu- nie zapomniałam układu. Ruchy były płynne, a emocje wypływały ze mnie. oczyszczałam się. Tańczyłam przez długie godziny, czasami zwalniając. Boł serca nie dawał mi spokoju, przez cały czas wolny. Rozmyślając nad układem do Die In your Arms, gwałtownie upadłam na zimną podłogę łapiąc się za serce.

*
Od razu przepraszam, że taki krótki, ale po opuszczeniu Twittera po prostu musiałam cokolwiek napisać o swoich uczuciach. Tak list jest o mnie, no oczywiście bez samobójstwa- to dodałam od siebie. Nie chce Was martwić, ale nieuchronnie zbliżamy się do końca Księgi I : ) Słuchajcie, chciałam tylko dodac, że jest mi bardzo przykro. Kiedyś było około 10 rozdziałów teraz jest połowa.. Chciałabym choć pod tym przedostatnim postem Księgi I, każdy kto teraz czyta te słowa skomentował. Możecie nawet skopiowac to serduszko <3 i wkleić do komentarza. Bardzo was proszę, zróbcie to bo od tego hymmm, zależy pewna niespodzianka.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

List Szósty.

19.11.12 New York

Justinie,
To nie jest tak, że mam obsesję na Twoim punkcie, że nie mogę bez Ciebie żyć, lecę na Twój wygląd i pieniądze. Ja po prostu jestem Belieber, kocham cię inną miłością, której nikt poza naszą rodziną nie pojmie, bo trzeba jej dotknąć, doświadczyć. Szczerze, nie wiem jak potoczyłoby się moje zycie bez Ciebie, bez tego fioletowego światełka nadziei które stworzone jest tylko i wyłącznie dla mnie, bo każda Belieberka ma własne światełko. I może jeśli nie byłoby Cię, byłabym inna, zbuntowana, nieułożona z masą przyjaciół, ale czy prawdziwych? Nie wiem, i nie chcę myśleć jak potoczyłoby się moje życie bez Ciebie, mogłoby mnie tu nie być. Już dawno zmarła bym z głodu, przez anoreksję, nigdy nie zaczęłabym tańczyć i pomagać w różnych akacjach charytatywnych. Nie byłabym sobą, i choć nie czytasz tych listów, choć nie dochodzą one do Ciebie to wiem, że gdzieś tam w głębi Twojego serca jest wyryte moje imię, moja historia. Twoje serce zna historię każdej Belieberki. Świat bez Ciebie, dla każdej z Nas wydaje się nie mieć sensu, bo kto podnosiłby nas na duchu? Kto nauczył wierzyć w marzenia? Uśmiechać się, wierzyć. U Smile, I Smile- i wiele dziewczyn wychodzi z depresji, choroby, uśmiecha się bo jesteś częścią Nas. Wiele z nas zaczyna lubić swój wygląd, akceptować niedoskonałości, bo jeśli ty nas kochasz to dlaczego my miałybyśmy nie kochać siebie? I może nasze marzenia są bezsensu, sny nigdy się nie spełnią a historie wymyślane przed zaśnięciem śmieszne, ale dlatego jesteśmy wyjątkowe. Nie wiem czy potrafiłabym wyobrazić sobie normalną Belieberkę, to wręcz niemożliwe, by istniała Belieberka która na widok Twojej nowej płyty nie wydrze się na cały sklep muzyczny. Nie istnieje na świecie Belieberka która na widok twojego nagiego torsu nie zacznie piszczeć i mówić jakiś bzdur typu: ''asfdsfgdhahdjjskadjgdgagsgbdazdfasdhjfasdhfdhvgasjfgfvhgsa''. Po prostu, jesteśmy nienormalne, wyjątkowe. Jednym z moich ulubionych słów wypowiedzianych przez Ciebie jest odpowiedź na pytanie Oprah,
''-Bywasz przygnębiony, zdołowany?
-Tak.
-Dlaczego?
-Bo jestem tylko człowiekiem.''
Ostatnio byłam u Av, długo bawiłam się z nią, w rodzinę. Avalannę wychowuje starsza siostra, jej rodzice zmarli w wypadku kiedy miała kilka miesięcy. Ta dziewczyna mnie zaskakuje swoją siłą, swoją wiarą w dobro, choć życie dało jej już niezłą naukę. Musze przyznać sama przed sobą, że ona jest świetna. Teraz należy do mojej rodziny, której już tak naprawdę nie mam. Moja siostra, została zaadoptowana, rodzina z Irlandii wzięła ją tydzień temu, Maria mi powiedziała, że znaleźli ją kiedy bawiła się na kolonii i zabrali prosto do domu dziecka. Mam nadzieję, że ją zobaczę, że jeszcze kiedyś będę miała szansę ją przytulić powiedzieć, że ją kocham. Zaczęłam wysyłać listy pod adres wytwórni, może dojdą. Ostatnio Maria, która jest opiekunką w domu dziecka dała mi przepustki. Mogę sama wychodzić na miasto, niedługo gdzieś mnie zabierają. Nie wiem gdzie, nikt mi nic nie mówi. Boją się o mnie, a ja czuję się coraz gorzej nie wiedząc o niczym.
Kocham Cię już na
zawsze.
Alexis.
Ps. Niedługo pójdę potańczyć, nie mogę się doczekać!
*
Pierwszy list przy którym płakałam, zgadzacie się z Alexis? Kiedy piszę o Avalannie, matko serce mi po prostu pęka. Piszcie co sądzicie, może jakoś wy natchniecie mnie wiarą bo widzę, że i Wy mnie powoli opuszczacie. 


środa, 14 listopada 2012

List Piąty/ Rozdział Drugi.

17.10.12 New York. 


Kochany Justine. 
Każdy dzień wygląda tak samo, budzę się z myślą, że muszę wytrwać kolejne 24 godziny w tym miejscu, że muszę walczyć sama ze sobą nie próbując zrobić sobie czegokolwiek. Kiedy już wytrwam, kładę się powrotnie pod szarą kołdrę i w głowę wbija mi się jeden wers Twojej piosenki ''If I was your boyfriend..'' dalsze słowa układam w myślach. Gdybyś tu był... nie byłabym aż tak samotna, każdy Twój uśmiech spowodowany moim infantylnym zachowaniem byłby na wagę złota, rozjaśniałby każdy kolejny dzień. Przyszłość powiodła by nas wspólną drogą, byłbyś tu dla mnie, a ja w zamian oddałabym Ci całą siebie. W każdym moim oddechu mógłbyś poczuć miłość, w każdym nawet niezauważalnym uśmiechu. Byłoby inaczej, bo Ty byś był, i nawet jeśli mój dzień byłby cholernie nieudany, jeśli zwątpiłabym w życie, wiedziałabym, że Twoje ramie czeka, bym swobodnie mogła się wypłakać. Kiedy ochłonęłabym trochę Ty z chrypką w głosie powiedziałbyś ''Ej Shawty, Everything gonna be alright. I'm here to stay, be with you''  rozpłakałabym się jeszcze mocniej widząc jak wspaniałego mężczyznę mam przy swoim boku. Zamykam oczy, widzę tą sytuację. No mój kolejny wybuch płaczu reagujesz śmiechem i głaszczesz moje związane niedbale włosy. Czuję to, nasz związek wchodzi mi w krew, czuję już Twoje pocałunki- budzę się. Wszystko znika, a mój idealnie ułożony świat rozpływa się- ucieka gdzieś daleko. Schemat się powtarza:
Wstać, przetrwać, iść spać, śnić o nas.
Chciałabym by to wszystko się zmieniło, bym pewnego dnia obudziła się wtulona w Twoje ciepłe ciało. ''Normalni'' ludzie wchodzą do szafy żeby szukać Narnii, ja szukam tam tajemniczego przejścia do Ciebie. Był pewien dzień, kiedy słuchałam Thought Of You, myślałam nad tą piosenką dosyć długo, i ten jedne wers ''Bo zakochałem się w rozmyślaniu o Tobie'' to jakby o nas-Beliebers, niektóre z nas nie widziały cię nigdy, lecz uwierz gdyby mogły oddałby by wszytko by być z Tobą choć przez sekundę, by usłyszeć Twój głos, zobaczyć te czekoladowe oczy i móc poczuć ciepło Twojego ciała. Nie wiem co jest gorsze, wieczory które poświęcone są rozmyślaniem i uświadamianiem sobie, że wszystko to w co wierzę może się nigdy nie spełnić czy myśl, że jestem jedną z trzydziestu milionów. Szanse są minimalne, ale zawsze. Kiedy jeszcze moje życie miało wszystkie kolory tęczy, każdą chwilę swojego życie spędzałam na wyobrażaniu sobie jak mogłabym żyć, gdybyś był. Nawet kiedy szłam ulicą, w pewien sposób bawiłam się w bycie Twoją dziewczyną, dajmy na to pewnego dnia kiedy szłam na bazar kupić coś na obiad, włączyłam Be alright, w mojej głowie byliśmy pokłóceni, szłam samotnie pustymi osiedlami, dzień po tym kiedy pokłóciliśmy się wyjechałeś w trasę i nawet nie pożegnaliśmy się ponieważ chwilowo nie było nas. Z ręką na sercu przysięgam, że płakałam jak głupia wyobrażając sobie, że tak było na prawdę, można powiedzieć, że w i e r z y ł a m w t o. Codziennie byłam inną dziewczyną i w mojej głowie powstawała nowa historia. To ciekawe, nieprawdaż? Jestem ciekawa czy tylko ja jestem takim wyjątkiem. 
Pisała jak zawsze Alexis.

ROZDZIAŁ 2.
Jest późno, pada deszcz.Siedziałam na tylnym siedzeniu tuż za prowadzącym samochód tatą. Jechaliśmy do cioci, kupiła nowy dom w środku jakiegoś małego lasu. Właśnie włączyło się Down To Earth, grzebałam w swojej fioletowej torbie kempingowej kiedy zobaczyłam że nie ma tam mojej zapasowej mp3. Poprosiłam tatę by zawrócił, doskonale wiedział, że bez fioletowej mp3 nie przeżyję. Dlatego właśnie bez żadnego ale zawraca. Pytam się go o jakiś nowy projekt w jego pracy, jest architektem. Jesteśmy pochłonięci rozmową, mama także odkłada książkę i mówi coś w rodzaju ''U mnie w pracy też dobrze. Miło, że pytasz'' . Śmiejemy się serdecznie, i nagle patrzę przed siebie coś przebiega przed maską samochodu, pisk opon, wpadamy w poślizg... zbliżające się światła pędzącego samochodu... krzyk....

*
Rodzice nie żyją, od tygodnia przebywam w placówce domu dziecka. Miałam robione, jakieś badania, nie znam wyników. Panie z domu dziecka zataiły to, przychodzi do mnie jakiś pan, nie ufam mu. Co czuję? Nie wiem.

*
Ehh, dupa. Przepraszam Was, nie chcę was zawieść, wszystko jest takie nijakie. Jest mi głupio, mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Mam nowego bloga: http://before-u-leave-me.blogspot.com/. Resztę znajdziecie na lewo.
Naprawdę Wam dziękuję za to, że jesteście. 
Kocham Was, przepraszam.

piątek, 9 listopada 2012

Przepraszam.

Tak, pewnie każdy z Was wie o co chodzi. Nie chciałam Was zawieść, pierwszy raz mój blog był tak bardzo popularny, 14 komentarzy bez reklam przyprawiało mnie o łzy bo zawsze marzyłam o czytelnikach.
Po wielu nieprzespanych nocach, i myśleniu co dalej doszłam do wniosku, że nie będę zanudzać Was kolejnymi nudnym listami Alex. Od dwóch tygodni próbowałam napisać list do Justina, ale nic mi nie wychodziło. I tutaj ja się inspiruję id-like-to-be i sprawa wygląda tak:
Opowiadanie mogę oddać, jeśli ktoś chce, śmiało niech pisze.
Opowiadanie mogę zawiesić.
Mogę przyjąć jakąś osobę na ''staż'' która mogłaby mi pomóc przez miesiąc?
Opowiadanie mogę usunąć.
Mogę zacząć pisać nowe opowiadanie tyle, że w zupełnie innym wydaniu i możliwe że nie o Justinie.
Opowiadanie mogę pisać, ale zainspirujcie mnie! Napiszcie co mogłoby być w listach, jak wyobrażacie sobie Alex... no cóż, to w sumie byłoby na tyle. Mam nadzieję, że mi pomożecie.
Kocham Was, i czekam na rady.

poniedziałek, 15 października 2012

List czwarty.

15.11.12 New York.

Drogi Justinie. 
Nie wiem co robić. ostatnim razem kiedy pisałam do Ciebie list, oni, oni tu byli. Teraz po nich została tylko pustka. Samotność. Która zdaje się być jak mgła, nieprzenikniona... Jeszcze kilka dni temu miałam wszystko. Teraz siedzę tu, szare ściany, szare łóżka- szary świat. Jedynie twój plakat nad moim metalowym łóżku rozświetlą tą inną rzeczywistość. Kiedy byłam inną sobą, pragnęłam pomóc takim osobom. Pamiętam tą dziewczynkę, kiedy szłam oddać szpik wychyliła główkę ze szpitalnej sali. 
''Dlaczego masz mojego męża na koszulce?'' - spytała. Spojrzałam w dół i ujrzałam twoją uśmiechniętą twarz, zdjęcie było robione do albumu Under The Mistletoe. Uśmiechnęłam się serdecznie i kucnęłam przy dziewczynce. 
-Lubisz Justina? 
-Tak, to mój maż- dziewczynka rozpięła różową bluzę a moim oczom ukazałeś się ty, z plakatu Never Say Never. Wzięłam dziewczynkę na ręce, a blondynka przytuliła się do mnie.- Moja rodzina .. - szepnęła mi do ucha. Uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam ją troszeczkę mocniej. 
-Jestem Alexis...- uścisnęłam rączkę dziewczyny i do moich uszu dotarło jej imię
-Avalanna- przedstawiła się z tym magicznym uśmiechem na ustach.- Avalanna Bieber.- dodała po chwili a ja serdecznie prychnęłam śmiechem. postawiłam Avalannę na ziemi i weszłam za nią do szpitalnej bawialni.
-A wiesz to dziwne, bo moje nazwisko brzmi dokładnie tak samo. Jesteś tu nowa? 
-Tak przywieźli mnie ze szpitala na Manhattanie, jestem tu od kilku dni.
-Często tu bywam, bawię się z dziećmi, i opowiadam im o moim mężu...- Ava (zdrobnienie od Avalanna) spojrzała na mnie łobuzersko, oblizała usta niczym Justin i powiedziała:
-Chyba chciałaś powiedzieć, że Justin jest moim mężem.- znów się roześmiałam i rozejrzałam się po pokoju, okazało się że dziewczynka była tu sama.
-Nikogo tu nie ma?- spytałam z wyczuwalnym zdziwieniem w głosie, dziewczynka opuściła głowię i utkwiła wzrok w swoich puszystych kapciuszkach.
-Nie ma, oni mnie tu nie lubią...- powiedziała smutno a jedna samotna łza spłynęła po jej policzku. Szybko ją wytarłam i znów przytuliłam Avalannę do swojej klatki piersiowej. 
-Jesteś taka cudowna że inne dzieciaki nie zasługują na taką wspaniałą koleżankę- po raz kolejny rozejrzałam się po pokoju, w jego rogu ujrzałam kilka lalek, leżała tam też Twoja. Domek był rozłożony, miał śliczny kolor- fioletowy. Spojrzałam na biały zegar naprzeciwko mnie, za dwie minuty miałam mieć pobranie szpiku. Przeprosiłam dziewczynkę i powiedziałam że jutro wpadnę pobawić sie z nią. Mała nie chciała mnie puścić ale po kilku moich argumentach ustąpiła i puściła mnie wolno. Tylko ona mi została, ale nawet teraz- czy kiedykolwiek ją zobaczę? Ava jeśli mała, czy zrozumie co się stało? chciałabym umrzeć, myśl że nigdy więcej ich nie zobaczę, zabija mnie, ale wiem, muszę być silna. Kiedy wróciłam po oddaniu szpiku, w skrzynce na listy zastałam zwroty. Poprzednie listy nie doszły. Nie wiem dlaczego ale trzymając w ręku trzy listy uklękłam i zaczęłam płakać. Pozwoliłam łzom swobodnie płynąć, bo właśnie tego potrzebowałam- oczyszczenia. Kto to widział szesnastoletnia dziewczyna ubrana we fioletową bluzę i białe rurki klęka na ziemi i ryczy nad listami. Załamana podeszłam do dzrwi sąsiednich, chciałam zobaczyć się z Chanel ale okazał się że nie ma jej w domu. 
Jej też pewnie już nie zobaczę, jutro jadę do domu, zabrać wszystkie rzeczy. cholerne wspomnienia, dlaczego musza tak boleć. 

Do końca tego marnego życia Twoja.
Alexis. 

*
Dziękuję za wasze komentarze, są dla mnie ogromnie ważne. Dziękuję Wam za to że tu jesteście, i że wam się tu podoba. Za przerwę przepraszam, ale oto mam usprawiedliwienie: brak weny. Lub jej nadmiar, nie mogłam się zdecydować co zrobić w tym rozdziale. Wtedy najeżdżam myszką na komentarze, czytam i już wiem co mam zrobić.  Mam nadzieję że po tej nieobecności mnie nie porzuciliście. no i informacja, główną bohaterką opowiadania miała być Avalanna, niestety jej śmierć także odbiła się na mojej wenie. Było mi tak niesamowicie smutno, że napisanie na kartce chociażby jej imienia powodowało łzy. Dziś Avalanna miałaby urodziny. Wszystkiego najlepszego mała. A ten blog, dedykuję Tobie. Kocham cię. 

niedziela, 23 września 2012

Rozdział 1/ List trzeci.

-Alex! Przestań pisać te bazgroły i ubieraj się, za chwilę wyjeżdżamy.- usłyszałam podniesiony głos mamy. Wstałam z fioletowego krzesła stojącego obok biurka wykonanego z jasnego drewna. Zarzuciłam na siebie biały T-shirt z wizerunkiem Justina i z krzesełka na którym przed chwilką siedziałam wzięłam fioletową bluzę z napisem ''I  ♥ Justin Bieber''. Energicznymi ruchami zbiegłam ze schodów i wybiegłam z domu wpadając prosto do srebrnego volvo mojego taty.
-Już jestem. -powiedziałam zapinając pasy i z kieszeni bluzy wyjmując nowego I'phona którego dostałam od cioci Anabelle. Tato już wycofywał samochód z podjazdu kiedy krzyknęłam:
-Stop!- spojrzenia rodziców powędrowały z niechęcią na mnie-Zapomniałam słuchawek!- uśmiechnęłam się przepraszająco i wybiegłam z samochodu. Spiesząc się nawet nie zauważyłam kiedy sięgałam fioletowe Monster Beats i powrotne udałam się do samochodu. Po morderczej walce z czasem odsapnęłam minutkę i podłączyłam słuchawki do telefonu. Założyłam je w włączyłam playlistę zatytułowaną ''Mój mąż w roli głównej.''. Pierwsze dźwięki piosenki wskazywały na to że właśnie słucham ''Just Like Them''.  Zdążyłam przesłuchać kilka nowych kawałków i byliśmy już na miejscu. Jak na skrzydłach wybiegłam z samochodu i popędziłam prosto do wejścia.Kiedy tylko wbiegłam do Galerii Handlowej poszłam dobrze znaną mi drogą na trzecie piętro. Przed sklepem muzycznym poczekałam na powolnych rodziców. Kiedy wreszcie zobaczyłam ich na horyzoncie, uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam do sklepu. Rozglądaliśmy się dobre 5 minut zanim znaleźliśmy mój prezent. Uradowana podbiegłam do kasy i czekałam grzecznie aż kasjer obsłuży wszystkich przede mną. Kiedy dostałam już swój prezent razem z mamą poszłyśmy na kawę a tata poszedł odebrać replikę gitary Justina dla mnie- była strasznie podekscytowana całym dzisiejszym dniem. Kiedy piłam mrożoną kawę kontem oka zauważyłam że jasnowłosa dziewczyna przygląda mi się z zaciekawieniem. Przeprosiłam mamę i podeszłam do niej.
-Cześć- przywitałam się- Coś się stało?
-Nie po prostu, ja też jestem Belieberką. I nigdy nie widziałam dziewczyny takiej jak ty, przyjechałam tu z Warszawy, to jest w Polsce.
-Tutaj bardzo często widuję beliebers, musisz się przyzwyczaić- uśmiechnęłam się do ślicznej blondynki i wyciągnęła powitalną dłoń- Jestem Alexis.
-Chanel, miło cię poznać.- dziewczyna uśmiechnęła się i podała mi rękę- olśniło mnie.
-OMB!- pisnęłam - To ty grałaś w ALAYLM!- zaczęłam piszczeć i skakać wokół dziewczyny którą zamurowało, chyba myślała że jej nie poznam.-Jeeejku, jesteś moim guru! - zaczęłam machać rękami i pytać o to jaki jest Justin, i jak jej się udało wziąć udział w teledysku. Rozmawiało nam się bardzo dobrze, chodziłyśmy po całym centrum i wchodziłyśmy do sklepów w którym mogła być coś z naszym idolem. Dziewczyna mówiła i mówiła- ze szczegółami. Przegadałyśmy 3 do 4 godzin, to był naprawdę udany dzień. Kiedy odprowadzałam dziewczynę do jej nowego domu, zorientowałam się że mieszka ona dokładnie naprzeciwko mnie. Kiedy wróciłam do swojego Bieberlandu od razu przelałam myśli na kartkę, tym samym pisząc kolejny list.

List Trzeci.

23.09.12 r.
New York.    


Justinie...
Dziś spotkałam Chanel- Twoją ukochaną z teledysku do ALAYLM. Rozmawiało nam się tak dobrze, a ja nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. Rozmawiało nam się tak dobrze, nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Ona była dla mnie jakby za szkłem, jakby nie osiągalnym celem, a teraz? Żyła, była w tym samym świecie. W pewnym sensie dzięki temu że ją całowałeś,dotykałeś spełniłam swoje marzenie, mogłam w niej poczuć ciebie.  Nie wiem czy to w ogóle możliwe ale tak- czułam że jesteś blisko mnie. Wczoraj wieczorem postanowiłam obejrzeć po raz kolejny Never Say Never, i wtedy zrozumiałam o jakie lata świetlne jesteś ode mnie oddalony, jak bardzo różnią się nasze światy, i jak bardzo muszę wierzyć by osiągnąć swój cel- to mnie przerasta. Czasami myślę ze jesteś tylko pięknym snem, chociaż cię widziałam, dotykałam. Teraz kiedy obserwuje swój pokój, tak jesteś zbyt idealny, zbyt idealny by w ogóle istnieć, ale istniejesz- lecz czy aby na pewno? Może po prostu 28 milionów dziewczyn śni ten sam wspaniały sen? A może życie jest tylko snem, może pewnego dnia się obudzimy- może.  Teraz zastanawiam się z jakiej gliny pan Bóg cię lepił. Jestem w  100% pewna że ta masa byłą jedyna we wszechświecie- bo drugiej osoby jak ty nie ma, i czuję że nigdy nie będzie- na świecie, i w moim sercu. Czasami rodzina mówi mi że muszę z tym skończyć- przecież nie potrafię pokochać żadnej innej osoby tak mocno jak Ciebie. To smutne lecz prawdziwe, nie jestem w stanie pokochać kogoś innego, żyję w swoim wymarzonym świecie gdzie ty zawsze jesteś obok- ale przecież tak nie jest.  Kocham Cię- tak samo jak 28 milionów innych dziewczyn.  Gdybyś chciał się z nami wszystkimi spotkać- nie starczyło by Ci życia.  Nie wiem czy tylko ja marzę o sobie w białej sukni i o Tobie we fioletowym garniturze i w suprach. Tak, idiotka ze mnie. Ale no cóż, tylko wariaci są coś warci, nieprawdaż? Pamiętaj że kiedy będzie chory, zmęczony, niepewny, cierpiący, smutny ja zawszę będę obok, zawszę będę chciała ci pomóc- na Twitterze wyślę do ciebie miliony wiadomości, i dużo miłości- tyle ile będę mogła.  Ja zawsze jestem przy Tobie, a ty zawsze chcesz być przy mnie- wiem o tym. I chociaż szansa jest jedna na bilion wierzę że jednak będziemy razem- bo wiara to podstawa.  Ten cały list jest pisany z toną kapiących na kartkę łez, sama nie wiem dlaczego płaczę jestem chyba do cna przesiąknięta tobą- marzeniami, wiarą, miłością, uczuciami.  Tak to całą definicja ciebie – SWAG. Nie żartuję, to miłość i wiara są twoją definicją. Chciałabym żebyś zawsze pamiętał o słowach- tak spełnisz kolejne marzenie szesnastolatki, jeśli tylko to zapamiętasz. Czy nie uważasz że to piękne spełniać marzenia innych, uszczęśliwiać ludzi byciem tylko i wyłącznie sobą? To musi być wspaniałym uczuciem, bo jesteś spełnieniem marzeń, tych najskrytszych i największych. To jak łączysz wszystkich ludzi swoją osobą i muzyką  jest piękne, czasami myślę że chyba to także jest ciężkie, wiesz że cię kochamy, ale ty masz dziewczynę. Wiesz ze każdy pocałunek z panną Gomez nas boli, łamie nam małe fioletowe serca- lecz ty też chcesz kochać, i masz do tego pełne prawo. Jednocześnie jesteś osobą która może dać największe szczęście ale także największy ból.  Może gdyby paparazzi tak nie śledzili Jeleny (nie wiem czy wiesz ale tak Was nazywamy) nie byłoby tyle złamanych serc, no cóż ale Ty jesteś tylko człowiekiem- i my też łamiemy twoje serce odchodząc. Dokąd? Do innych fandomów- Directioner, Lovatic, Selenator. Wiem że i tak nas kochasz, bo byłyśmy, wspierałyśmy cię- ale to boli. Może nie mówisz tego głośno, ale wiem że tak jest. Szanujesz nasze decyzje,  bo nas kochasz. Ta nasza miłość jest niepojęta, nikt nie może jej pojąć- chyba że tą osobę dotknie to uczucie.  ‘’As long as u love me’’ wszystkim się wydaje że to piosenka śpiewana do największej miłości naszego życia, jakiejś dziewczyny która jest naszym sercem, światem - ale ja uważam inaczej. Tak długo jak będziesz mnie kochać, możemy być bezdomni, chorzy ,spłukani… Tu chodzi o Nas- naszą rodzinę. Bo tak długo jak darzymy się miłością, możemy wszystko, wytrzymamy bo jesteśmy razem.  Ja tak to odbieram, bo przecież tak długo jak my Cię kochamy będziesz śpiewał, tworzył dla nas. Kiedy patrzę w Twoje oczy na różnych galach, kiedy mówisz, dziękujesz nam- Beliebers. To widać, słychać i czuć, czuć tą miłość do nas- wiemy że zawsze będziesz nam wdzięczny za to jak wiele dla ciebie robimy, choć dla nas wydaje się to być małą sprawą.  Teraz spadam, ale czy mnie złapiesz nie wiem… Pewnego dnia obudzę się przy Twoim boku i usłyszę ‘’Kocham Cię, shawty.’’- wiesz dlaczego to wiem? Bo moja wiara jest głęboka, a te marzenia się spełnią. 
Zawsze Twoja, Alexs.


Od Autorki: Chciałam Wam bardzo podziękować za te wszystkie miłe i szczere komentarze- ona naprawdę dużo dla mnie znaczą. Ten post dedykuję wam- czytelnikom któży są tu ze mną od początku. Specjalnie z myślą o was stworzyłam zwiastun tego opowiadania- http://www.youtube.com/watch?v=m5L6cpkdO7c&feature=plcp mam nadzieję że przypadnie Wam do gustu. Niedługo dodam podstronę z bohaterami, byście mogli trochę lepiej wyobrazić sobie to co się dzieje- tą pochyloną sylwetkę Alex piszącą do Justina. A więć przesyłąm Wam dużo miłości i czekam na wasze opinie- na YouTube i pod postem. 
Pozdrawiam Was ciepło i wysyłam całe moje serce. Kocham Was.
Ps. A jak wygląd bloga, podoba się? 

środa, 19 września 2012

List Drugi.

19.09.12r.
Nowy Jork.
Drogi Justinie.
Właśnie wróciłam ze szkoły, nauczycie dają nam niezłego kopa, kartkówki i sprawdziany diagnozujące, w sumie to już liceum. Kiedy skończę pisać ten list do Ciebie, wezmę się za robienie piętnastu zadań z matematyki. Ale skupmy się na tym co chcę Ci przekazać w tym liście. Może dziś opisze dokładniej swoją przeszłość? Co o tym sądzisz? Tak, raczej nie prędko się dowiem co o tym sądziłeś no ale cóż, mój mózg mówi mi że mam zacząć pisać o przeszłości a więc przenieśmy się w czasie...
Jak już wiesz urodziłam się 16.09.1996 roku w Kolorado, jednak w wieku trzech lat przeprowadziłam się do Nowego Jorku. Moje dzieciństwo było udane, byłam pulchniutką blondyneczką uwielbiającą bawić się lalkami Barbie. Nie chodziłam do przedszkola, mama była bezrobotna i do 1 klasy podstawówki uczyła mnie sama. Na początku szkoły dzieci śmiały się z mojej wagi, i z tego jak przychodzę ubrana do szkoły. pierwszy rok wytrzymałam, w drugiej klasie przyszła pomoc- Zoey. Zoe była szczuplutką murzynką, była miła i tak jak ja kochała lalki Barbie. Szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Do klasy chodziłyśmy razem aż przez 6 kolejny lat, tak aż przez 6 lat byłyśmy przyjaciółkami. Dziś? Zoey spoczywa w białej drewnianej trumnie na pobliskim cmentarzu. To były wakacje przed 1 klasą gimnazjum Zoey razem ze swoją mamą pojechały na ostatnie zakupy w ich życiu, kiedy miały już wracać około stu metrów przed domem, na skrzyżowaniu zderzyły się z ciężarówką- zmarły na miejscu. pech chciał że ja wyszłam już po Zoe żeby tylko jak przyjedzie iść na plac zabaw. Widziałam wszystko- nie mogłam spać, nie mogłam pić. Ten widok, zmiażdżony samochód, i martwe ciała które wyrzucone przez przednią szybę spoczywały na granatowej masce samochodu- ten obraz śnił mi się co noc. Nie mogłam w to uwierzyć, dziewczyna która akceptowała we mnie wszystko, bez wyjątków- odeszła. Nie zostawiając po sobie nic. Żyłam bez celu, nie zastanawiając się co dalej. Wpadałam w rutynę dnia codziennego. Mój ból po stracie przyjaciółki zamienił się w niechęć do jedzenia czy picia. Po kilku miesiącach popadłam w anoreksję. Rodzice bali się o mnie, myśleli że to początek końca. Przez kilka następnych miesięcy była w zakładzie dla osób takich jak ja. Nie narzekałam, traktowali mnie bardzo dobrze. I kiedy trafiłam na przepustkę, pojawiłeś się Ty. I kiedy poraz pierwszy usłyszałam ''Hi let's go!'' w piosence One Less Lonley Girl, kiedy zagłębiłam się w Twoją historię przez moją głowę przemknęła myśl ''A może jednak warto żyć, warto mieć marzenia.'' spojrzałąm na swoje kościste nogi. W mgnieniu oka znalazłam siłę żeby wstać na tych słabiutkich nogach. Jak na skrzydłach pognałam do kuchni, wzięłam łyżkę i zaczęłam jeść wczorajsze spaghetti.  Jadłam i jadłam pokonując swój strach, zjadłam wszystko. Kiedy wyszłam z pomieszczenia zobaczyłam płaczących rodziców siedzących na kanapie. Mama podbiegła do mnie i zaczęła całować i przytulać. Wszyscy odzyskaliśmy nadzieję. Po kolejnych miesiącach w klinice, nabrałam ciała i całkowicie wyszłam z choroby. Nie miałam pojęcia jak to możliwe, przecież Ty nigdy nie chorowałeś, i miałeś szczęśliwe dzieciństwo- nie wiem dlaczego akurat Ty. Te trzy lata od 6 klasy podstawówki aż do 8, leciały bardzo szybko. Skupiłam je na nauce, Tobie i tańcu (mojej drugiej [zaraz po niesieniu pomocy] pasji). Minęły szybko zbyt szybko. I tak oto prezentuje się moja historia, nie zaciekawa, taka normalna. Prawda? No cóż, nie każdy ma interesujące życie. A wiesz co jeszcze chcę Ci napisać? Że Cię kocham, to tak na przypomnienie. 

Twoja Alexs.

niedziela, 16 września 2012

List Pierwszy.

16.09.2012r.  
New York.
Kochany Justinie!
Od dziś zaczynam pisać do Ciebie listy, jest godzina 11:44. Kilka miesięcy temu wyszła twoja nowa płyta ''Believe'', właśnie po nią jadę, moja mama obiecałą mi ją w dniu premiery, lecz dziś dostanę Believe boks, nie mogę się odczekać odbioru mojego urodzinowego prezentu- tak dziś obchodzę szesnaste urodziny. Z tej całej euforii zapomniałam się przedstawić. Nazywam się Alexs McRaley i dziś o 15;36 skończę szesnaście lat, mam młodszą siostrę która zwie się Jasmine. Coś o moich gustach? Jesteś moim ideałem, Twój głos, Twoje oczy, Twoja pasja, Twoja miłość sprawił że 27.10.09 zakochałam się w Piętnastolatku z Kanady, tak jestem Twoją Belieberką już prawie cztery lata. Moje życie jest prawie idealne, brakuje w nim tylko oddanej przyjaciółki, i kochającego chłopaka jakim jesteś. Pewnie chciałbyś wiedzieć jaekie są moje marzenia, przecież tak Ci zależy na ich spełnieniu. A więc chciałabym zostać kimś kto z czystym sumieniem mógłby zaśpiewać piosenkę ''I was here'', chcę nieść pomoc, miłość bez żadnych pretensji że źle robię wyjechać gdzieś na misję- to moje przesłanie. Dziś pierwszy raz idę oddać szpik i krew, a później jadę do dziecięcego szpitala pobawić się z chorymi. Wiem że to nie jest dużo, ale gdy chociaż jedno serce będzie biło dzięki mnie będę czułą się w 5% szczęśliwa, może ja też kiedyś będę czegoś potrzebować, aż nikt nie będzie chciał mi pomóc? Wieżę w to że to co robię pewnego dnia wróci do mnie z potrójną siłą. Chciałabym Ci powiedzieć, co dla mnie zrobiłeś, a o czym nie wiesz. Byłam ateistką, nie wierzącą- jedyną w swojej rodzinie. Wiara była dla mnie jednym wielkim kłamstwem brednią, ale kiedy spotkałam Ciebie, i zobaczyłam jak dziękujesz Bogu za wszystko, coś we mnie pękło. Poszłam do najbliższego kościoła, i zaczęłam o tym myśleć. Dziękuję Ci za to, bo teraz mogę mieć serce pełne miłości, dobroci i wiary- i dopiero teraz zrozumiałam że dzięki mojej wierze mogę coś zdziałać. Dziękuję Ci za to. Właśnie patrzę na twoją czapkę i ususzony bukiet róż- równo 1,5 roku temu byłam wybrana na OLLG, to było najpiękniejsze przeżycie które na zawsze zostanie w moim sercu. Powiedziałeś że jestem śliczna, i że nigdy w życiu nie widziałeś piękniejszych oczu, pamiętam każdą sekundę nma scenie, przyśpieszony puls, i łzy szczęścia- bowiem moje marzenie się spełniło. Czapki nigdy nie miałam na sobie, leży razem z bukietem na honorowym miejscu. Nawet nie wiesz jak bardzo napełniłeś mnie poczuciem własnej wartości wypowiadając tych kilka słów. Od tamtego czasu jestem pewna siebie, i codziennie powtarzam że to było przeznaczenie, poznać,dotknąć, zobaczyć cię. Odmieniłeś moje życie na zawsze.

Twoja Alexs.